PiS przegrał choć wygrał....
Gronkiewicz-Waltz (a przepraszam Trzaskowski), Zdanowska, Jaśkowiak, Sutryk, Jaśkowiak.... Za dwa tygodnie do tego grona dołączą Adamowicz oraz Majchrowski. Platforma w cuglach wygrała wybory w największych miastach.
PSL zajął w wyborach zaszczytne trzecie miejsce, co spowoduje, że PiS prawdopodobnie nie obejmie władzy w większości tych województw, w których wygrał (mazowieckie, łódzkie, dolnośląskie, być może świętokrzyskie, małopolskie i lubelskie).
Przekop kanału do Elbląga nie spowodował zwycięstwa PiS w Województwie Warmińsko-Mazurskim, podobnie do zwycięstwa w Radomiu nie pomogła obwodnica oddana tydzień temu. Zapowiedzi rozbudowy metra w Warszawie oraz budowy metra w Krakowie i Łodzi pozostały zapowiedziami, podobnie jak zapowiedź przywrócenia szybkiego tramwaju w Poznaniu.
"Wygranym" kampanii okazał się jednak premier Morawiecki, który na wyzwanie, podjęte przez Patryka Jakiego i Rafała Trzaskowskiego w ciągu 48 godzin był i w Brukseli i w Warszawie i w Pułtusku i w Winnicy. To był maraton! Tyle, że premier okazał się być tak, jak ten chodziarz, który przeszedł całe 50 km, prowadził w stawce, by na 20 metrów przed metą zostać zdyskwalifikowanym przez sędziów.
PiS nie osiągnął zamierzonych celów. Kandydaci tej partii nie wygrali w żadnym z dużych miast w Polsce, ba w większości z tych miast kandydaci PO wygrali w I turze. Podobnie na prowincji. Notowania PSL nie spadły poniżej 8%, a większość "zielonych" wójtów, starostów i burmistrzów utrzyma swoje posady. Ponadto, notowania PiS, choć wysokie, spadły poniżej 35% i to spadły nie na rzecz jakichś lokalnych komitetów wyborczych, w których można odnaleźć było jakiś społeczników, działających na rzecz lokalnych społeczności, ale właśnie należy zauważyć, że notowania PiS spadły na rzecz "Koalicji Obywatelskiej" i PSL.
Dlaczego tak się stało? Zaznaczam, że to mój subiektywny punkt widzenia.
1) Kampania wyborcza nie była merytoryczna. Obserwując kampanię warszawską, dało się zauważyć, że nie jest to kampania o wizję Warszawy przyszłości, ale wojna pomiędzy PiS-em i antypisem. Podobnie było w innych dużych miastach. Propozycje, które dla Warszawy przedstawiał Patryk Jaki (budowa dwóch dodatkowych linii metra, zagospodarowanie wybrzeży Wisły w Warszawie), czy Marka Jakubiaka (projekt założenia Banku Warszawskiego, z którego środków byłyby finansowane inwestycje komunalne) były odrzucane in gremio przez większość elektoratu warszawskiego, bo przecież Jaki i Jakubiak to prawacy, a Jaki ponadto, jako szef komisji weryfikacyjnej "odbiera przyzwoitym ludziom święte prawo własności". To była wojna. A na wojnie liczą się nie idee, ale liczba żołnierzy gotowych iść w bój. I w Warszawie Patryk Jaki miał za sobą tylko 30% wyborców przeciw 55%.
2) Możnaby powiedzieć, że PiS nie chciał wygrać w dużych miastach, lub zdawał sobie sprawę, że i tak w tychże miastach nie wygra. Stąd nominowanie na kandydatów "młokosów" w postaci Jakiego, Płażyńskiego, Budy czy M. Wassermann. Mało tego, nie widać było, aby tym "młokosom" pomagały najbardzie znane twarze PiS. Premier jeździł po wioskach i miasteczkach, Prezes raczył występować na konwencjach, ministrowie otwierali kolejne inwestycje....
A przecież można było inaczej. Wszak w Łodzi startowała w wyborach Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, działaczka społeczna, znająca Łódź "od podszewki". W Warszawie moża byłoby się dogadać z Markiem Jakubiakiem, a w Krakowie z Jolantą Gajęcką.
3) Zaszkodziły taśmy, którymi posługiwały się obie strony. Ludzie już mieli dość odgrzewanych kotletów z przeklinaniem w tle. Tym bardziej, że PiS do tej pory nie zrobił nic, aby ujawnić całość tych taśm (jeśli nimi dysponuje) i ujawnić prawdziwych "reżyserów dźwięku", bo przecież większość opinii publicznej domyśla się, że za taśmami nie stali kelnerzy i Marek Falenta, tylko jakaś grupa umocowana wyżej i mocniej. Ujawnienie "reżyserów dźwięku" rozbroiłoby bombę, która wybuchła tuż przed wyborami, rażąc przede wszystkim patrię rządzącą.
4) Efekt 500+ nie zwiększył znacząco elektoratu pisowskiego, a ponadto do 500+ już się ludzie przyzwyczaili. Brak jest wystarczających propozycji dla innych segmentów elektoratu (przedsiębiorców, emerytów, ludzi w średnim wieku).
5) Propaganda. Brakuje anty-TVN, tzn. sieci telewizyjnej, która mogłaby w jakimś stopniu z TVN konkurować. Kiedyś, w innych wpisach i na innych blogach i forach dyskusyjnych, rzucałem propozycję, aby TV Republika połączyła się z TV Puls, aby w TV Puls ukazywało się główne wydanie "Informacji" z TV Republika i aby prawicowe "pelikany" miały co oglądać. No cóż, wiadomo, Sakiewicz i wszystko jasne.
To tyle moich subiektywnych refleksji na temat ostatnich wyborów....
tagi: wybory
![]() |
Starybelf |
22 października 2018 18:54 |
Komentarze:
![]() |
Matka-Scypiona @Starybelf |
22 października 2018 19:46 |
I te same nieudaczne geby. Niestety, ale PIS jest zabetonowany tzw swoimi, na widok których ludziom się zbiera na wymioty. Obecność prezesa czy morawieckiego w niczym nie pomoże, jeżeli kandydat pisu jest postrzegany jako lokalny jelop
![]() |
re-or @Starybelf |
22 października 2018 22:23 |
Programy wyborcze, merytoryczność, oferty, kandydaci... wszystko fajnie, ale...
Przed wyborami byłem świadkiem (w internecie, więc to są cytaty kopiuj-wklej) takiej mniej-więcej rozmowy:
A - Kto nie głosuje nie ma prawa narzekać. Marzą mi się finansowe kary za nieobecność na wyborach. Jak w Szwajcarii. (do kogoś, kto nie idzie na wybory)
B - Co by to zmieniło? (ten ktoś)
A - W Szwajcarii obywatele mają wyższa świadomość po co i na kogo głosują i w sumie wszystko tam jakby sprawniej działa. (rzucone do innej osoby, która się podłączyła do dyskusji)
Ja już pomijam ten szczegół, że akurat w Szwajcarii przymusu wyborczego zasadniczo nie ma. Tego wiedzieć nie trzeba. Ale to, że w ludzkich umysłach zachodzą takie mechanizmy skojarzeniowe "wysoka frekwencja = wszystko sprawniej działa" pokazuje gdzie jesteśmy. I wcale nie mam pretensji czy żalu do tych ludzi. Oni tak rozumują, bo nawet nie dostali szansy rozumować inaczej.
Kiedyś w telewizji jakaś pani robiła program o zimie z dziećmi w rolach głównych. I zapytała jednego małego chłopczyka, dlaczego zimą jest zimno. No i on odpowiedział, że dlatego, bo pada śnieg. To jest ten poziom. Można wiele powiedzieć o powodach, dlaczego w Szwajcarii "wszystko jakby sprawniej działa", ale wysoka frekwencja i przymus wyborczy raczej nie jest jednym z nich.
Stalagmit dużo i ciekawie pisał o powstawaniu Imperium Rzymskiego. I w takiej opowieści, jak się ją czyta, to wszystko tak leci jedno po drugim. Wydarzenie za wydarzeniem, bitwa za bitwą, pach-pach itd. Ale jak się stanie nieco dalej i popatrz na daty, to wszystko to się działo na przestrzeni długich dekad. U nas materiał ludzki jest jaki jest i trzeba by właśnie dekad, żeby to się zmieniło. Dekad mądrego przywództwa i ciągłości wizji. A na ten moment to się na to nie zanosi.