-

Starybelf

Węgry, kraj bajkowy….

Nie odzywałem się na blogu około miesiąca, bo konsumowałem swój należny, prawie trzytygodniowy urlop, a potem musiałem jeszcze przetrawić to co zobaczyłem. A zobaczyłem dużo, choć chciałbym zobaczyć o wiele więcej….

Węgry, a przede wszystkim Budapeszt. Rok temu byłem w Wiedniu, teraz w Budapeszcie. Dwie stolice upadłego sto lat temu państwa Habsburgów. Dzisiejszy Wiedeń to miasto kosmopolityczne, na skutek znacznego napływu emigrantów z Bliskiego Wschodu, w szybkim tempie upodabniające się do Stambułu czy Kairu, gdzie w miarę czyste są jedynie główne ulice miasta, z przeraźliwym hałasem. I te wszechobecne, krążące z kąta w kąt, grupy męskiej młodzieży muzułmańskiej, których głośne zachowanie budzi przerażenie wśród białych przechodniów. A policajów nie widać….

I Budapeszt…. Miasto bajkowe. Bajkowa architektura secesyjnych kamienic, kościołów, budynków użyteczności publicznej (ten jakby koronkowo utkany parlament, czy zamek Vajdahunyad stanowiący pierwowzór rysowanych warowni Disneya czy zamków tworzonych przez śp. Janusza Christę w baśniach dla dorosłych) i pomników. Właściwie to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy w Budapeszcie, to właśnie ta mnogość pomników i to pomników niezwykłych. Np. idąc naddunajskim bulwarem od parlamentu w stronę Mostu Elżbiety natkniemy się na cztery niezwykłe monumenty. Pierwszy to pomnik węgierskiego poety Attili Jozsefa. Attila Jozsef usiadł nad brzegiem Dunaju i wygląda tak, jakby za chwilę, z kieszeni marynarki miał wyjąc kanapkę, zawiniętą w papier pakowy. Inny pomnik, to kamienne buty, poświęcony pamięci Żydów, rozstrzelanych w lecie 1944 roku na brzegu Dunaju. Przed rozstrzelaniem, oprawcy nakazali Żydom zdjąć buty i dlatego na Dunajem postawiono te kamienne buty. Dalej na bulwarze jest pomnik dziewczyny i jej psa. Dziwne, dla mnie było, że ktoś pomyślał, by upamiętnić właśnie dziewczynę z psem, ale w bajkowym mieście i dziewczyna bawiąca się z psem ma swoje miejsce zaklęte w brązie. No i ostatni z pomników, znajdujących się na naddunajskim bulwarze to pomnik Małego Księcia w błazeńskiej czapeczce.

Ale nie tylko nad budapesztańskim Dunajem znajdziemy osobliwe pomniki. Na ulicy Prater (tak, tak, Prater jest nie tylko w Wiedniu….) jest pomnik Chłopców z Placu Broni. W parku miejskim, niedaleko placu Bohaterów (Hosok Tere) i cudownego zamku Vajdahunyad, jest pomnik Anonymusa, pierwszego węgierskiego kronikarza, przypominający postać z mrocznych horrorów. Ale to nie wszystkie niezwykłe pomniki, bo przecież nie widziałam, ani pomnika Imre Kalmana ani porucznika Columbo. No, to jest powód, aby do Budapesztu wrócić….

Nie tylko w Budapeszcie znalazłem osobliwe monumenty. W oddalonym o 50 km Szeksefehervar, gdzie w katedrze spoczywają doczesne szczątki węgierskich królów, są pomniki linoskoczka i cioci Kati, biednej babuleńki, pchającej załadowany dobytkiem wózek. No, a w oddalonym o 10 kilometrów od Szeksfehervar miasteczku Tac znajdują się ruiny starożytnego miasta Gorsium. Gdy chodziłem po ruinach Gorsium temperatura powietrza sięgnęła 42 stopni Celsjusza, więc miałem taki przedsmak Pompei.

Węgry to nie tylko niezwykłe pomniki. To także kultywowana pamięć o ostatnich Habsburgach. W kościele św. Macieja w Budzie jest kaplica poświęcona Franciszkowi Józefowi I i cesarzowej Sissi, gdzie można podziwiać replikę korony św. Stefana, którą ukoronowano Najjaśniejszego Pana (wszak w tym roku wypada 150 rocznica koronacji Ferenca Jozsefa na apostolskiego króla Węgier). Ponadto, w każdej świątyni katolickiej, którą odwiedziłem znajduje się portret, popiersie czy ołtarz poświęcony bł. Karolowi, ostatniemu królowi Węgier i ostatniemu cesarzowi monarchii austro-węgierskiej. Nierzadko bł. Karol jest przedstawiony w towarzystwie swojej małżonki, cesarzowej Zyty. Pamięć o ostatnich Habsburgach na Węgrzech jest bardzo silna, co stoi w opozycji do sąsiedniej Austrii, gdzie odniosłem wrażenie, że historia zaczęła się wraz z kanclerzem Bruno Kreiskym, a Habsburgowie to była jakaś dynastia zaborcza, narzucona Rakusom siłą, jak Polakom Romanowowie czy Hohenzollernowie, a większości Niemców naziści ;) .

No, a ponadto na Węgrzech najadłem się do syta…. Wbrew utartej opinii potrawy, które jadłem wcale nie były ostre i naszpikowane papryką. Natomiast serwowane porcje przyprawiłyby o zawrót głowy nawet takich żarłoków jak Onufry Jan Zagłoba czy sierżant Garcia. Dobrze, że można było zabrać to, co niezjedzone na wynos. Szczególnie przypadła mi do gustu kuchnia pani Judyty, właścicielki gospody pod św. Krzysztofem w Szantod. Wszystkim Czytelnikom, którzy będą w tamtych okolicach polecam zupę rybną (halaszle) i zupę gulaszową. Szantod, Szent Kristof etterem.

Wiem, że wielu Czytelników tut. bloga napisze: A tam byłeś? A tamto widziałeś? Nie, w wielu miejscach nie byłem i wielu rzeczy nie widziałem. Ale to jest powód, aby na Węgry jeszcze wrócić, wszak „Lengyel, magyar – ket jo barat, együtt harcol, s issza borat”, a ponadto do bajek z dzieciństwa też tak chętnie wracamy….

 



tagi: węgry 

Starybelf
11 września 2017 19:06
22     5229    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

pink-panther @Starybelf
11 września 2017 20:22

Dzięki za przepiękny opis. W podzięce przekazuję linka do filmiku pani Yuju z bardzo Dalekiego Wschodu: Chin, Korei albo Japonii (nie rozeznaję tych krzaczków), która podróżowała po Europie i robiła króciutkie filmiki "przeglądowe". I dodawała muzykę. Węgry w jej wydaniu z tą znaną nam wszystkim muzyką -są po prostu - absolutnie uwodzicielskie.

Strasznie im zazdroszczę tej wspaniałej architektury XIX w.

https://www.youtube.com/watch?v=WDv4wUPr6FU

PS. Polska też została uwieczniona. Też mi się bardzo podoba. Muzyka bardzo ekscentryczna. Link poniżej.

https://www.youtube.com/watch?v=-iSIsIdlOH4

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Starybelf
11 września 2017 21:34

Budapeszt bajkowy to prawda, przeżywałam podobne doznania w maju, kiedy dodatkowo roślinność po prostu odurzała kwitnącymi bzami, krzewuszkami i innymi cudami. Żal tylko było, że dużo kościołów mają zamkniętych i tak po prostu nie można było do nich wejść. A plac zwycięzców daje do myślenia, w kontekście tego mglistego pomysłu jakim jest łuk bitwy warszawskiej.

Polecam też regiony, Północ i Wschód dobrze skomunikowane; spokojnie można wynająć samochód i nie znając węgierskiego powoli toczyć się od miejsca do miejsca w tym kawałku Węgier. Osobiście zachwycił mnie Eger, a w „dolinie pięknej pani” w piwniczkach pełna winna rozpusta ;)  pod numerem 14 degustowaliśmy najpyszniejszy eger ever  i można było płacić złotówkami :)

Co do ostrości potraw – wszędzie gdzie jedliśmy poza Budapesztem, do prawie każdej potrawy dodawali w koszyczku świeżą, pokrojoną  ostrą paprykę, więc byłam szczęśliwa, że mogłam sama dosmaczać na piekielnie ostro.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @pink-panther 11 września 2017 20:22
11 września 2017 21:43

Pani Yuju to bardzo pozytywna osoba, potrafi dostrzec i podzielić się pięknem. Niech jej Pan Bóg błogosławi, bo mało mamy takich radości. 

Cieszę się,  że mogłam przeczytać "od naszego", że u bratankow jest pięknie i dobrze. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Starybelf
11 września 2017 23:26

No ja się zaraz popłaczę. Raz tam byłem w 1978. Wtedy po Wiśle w Warszawie też pływały pchacze z barkami (mniejszymi)...

Ale rozjazd !

Dziękuję !

zaloguj się by móc komentować

bolek @Starybelf
12 września 2017 16:04

" ta mnogość pomników i to pomników niezwykłych "

:)

zaloguj się by móc komentować

chlor @Starybelf
12 września 2017 19:05

Ładny tekst i zachęcający do podroży. Jednak niczego się z niego nie dowiedziałem ponad to, że w Budapeszcie jest dużo dziwacznych pomników, mnóstwo pięknych starych budynków, i można dobrze zjesć.

O wielu miastach można powiedzieć to samo.

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @rotmeister 11 września 2017 21:18
12 września 2017 19:35

Lemingoza to woli Paryże i inne Berliny

Jak ktoś woli miasta 3-go świata....

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @ainolatak 11 września 2017 21:34
12 września 2017 19:36

Też chciałbym pojachać do Budapeszt, gdzy kwitą bzy....

zaloguj się by móc komentować


Starybelf @chlor 12 września 2017 19:05
12 września 2017 19:41

Ładny tekst i zachęcający do podroży. Jednak niczego się z niego nie dowiedziałem ponad to, że w Budapeszcie jest dużo dziwacznych pomników, mnóstwo pięknych starych budynków, i można dobrze zjesć.

O wielu miastach można powiedzieć to samo.

Powiem tak. A czy to mało?

W Wiedniu za obfity obiad, taki jak w Budapeszcie, zapłaci Pan pięć razy więcej, w Berlinie sześć razy. Ponadto, takiej secesji, ani w Wiedniu, ani w Berlinie Pan nie zobaczy. Wystarczy?

zaloguj się by móc komentować

adam-b @Starybelf 12 września 2017 19:41
12 września 2017 20:17

To bardzo dużo ; popieram ;-))) !

A i jeszcze ; mnie  bardzo  podobała się  nazwa Keleti pu. Niby dworzec jakch wiele na świecie , ale sama nazwa /na bilecie kolejowym/ , w latach osiemdziesiatych ,była dla mnie taka no -"zagraniczna" ,-) ; ...  że nie wspomnę o kawie w filiżance , ciut większej od naparstka , która kosztowała wtedy /chyba ?/ równowartość ręcznika plażowego zamienionego na forinty ...

Do dzisiaj pamiętam , że ezer to tysiąc.

Miły wspominkowy tekst...

zaloguj się by móc komentować

chlor @Starybelf 12 września 2017 19:41
12 września 2017 20:38

No wlaśnie o takie informacje mi chodziło (co i za ile) plus coś specyficznie węgierskiego. Nie wiem co. Jak ci ludzie tam żyją, może... Zabytki to małe miki w sumie. W Pradze np ulice są kamienne, bez ohydnego asfaltu, zaś żarcie w sklepach spożywczych drogie i niejadalne. Czerstve zbożi to świerze pieczywo, a maslo, to ser. I tak dalej.

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @chlor 12 września 2017 20:38
12 września 2017 21:15

Ceny na Węgrzech nie odbiegają wiele od cen w Polsce. Np. po przeliczeniu benzyna kosztuje coś koło 4,8 zł, chleb 3,5 zł (ale za to dużo większy i kruchy jak bułka), mleko to też coś koło 2 zł.

Jakość dróg podobna do polskiej, ludzie podobnie ubrani i odżywieni, choć jak moja Małżonka stwierdziła, mężczyżni uzywają bardziej kwiatowych wód ("bardziej gejowskich" - to słowa mojej Połowicy). Mnie zdziwiła duża liczba rodowitych Węgrów posiadających blond włosy (co prawda nie tak jasne jak w Skandynawii, północnych Niemczech czy Holandii), ale takich bardziej 'polskich' blondynów i blondynek.

Opłaca się kupić wino, bo mają dobre i w niskich cenach. Sczególnie polecam to:

choć niezłe jest też:

oraz

Ceny są niskie. Za 0,75 l zapłaci się 6,8-8,5 zł.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Starybelf 12 września 2017 21:15
12 września 2017 21:26

Planowałem dwa lata temu wyjazd do Budapesztu, ale logistyka mnie przygniotła. Samochodem za daleko, pociągu bezpośredniego już nie ma (jest ale z Warszawy czy z Katowic). No i problem językowy. Nie wiem czy słaby niemiecki wystarcza. Czułbym się jak Henryk Sienkiewicz w Anglii..

zaloguj się by móc komentować

bolek @chlor 12 września 2017 21:26
12 września 2017 21:43

" No i problem językowy. Nie wiem czy słaby niemiecki wystarcza. "

Niemiecki jak najbardziej.

Młodzież wymiata po angielsku aż miło.

Polecam węgierską bombę kaloryczną czyli langosza :) A no i zapomniałbym o lemoniadzie cytrynowej. Poezja tylko trzeba pytać czy sami robią czy z gotowego syropu.

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @chlor 12 września 2017 21:26
13 września 2017 17:03

Młodzież (tak do ok. 30-35 roku życia) posługuje się angielskim w stopniu możliwym do porozumienia. Starzy, hm, zależy, chyba ok. 50% zna niemiecki w stopniu wystarczającym do porozumienia. Reszta - migi i takie słówka, które wszyscy znają: OK., thank you, nicht fersztejen itp. itd.

Ale ciekawostką jest, że Węgrzy bez problemu rozróżniają język polski. Wszędzie, gdzie mówiliśmy po polsku, słyszeliśmy: "Aaa.... Lengyelek" czyli "O, Polacy". Zwróciłem na ten fakt uwagę, ponieważ będąc w ubiegłym roku we Włoszech często pytano nas: "Repubblica ceca" czyli czy jesteśmy z Czech. Co trochę mnie zdziwiło, bo przecież Włosi po ponad 20 latach pontyfikatu św. Jana Pawła II powinni nauczyś się rozróżniać polski od czeskiego.

Chociaż to i tak nic w porównaniu z Niemcami. Bedąc w Niemczech cztery lata temu, jakiś jegomość zapytał mnie: "Bist du Rumaenisch?". Odpowiedziałem: "Nein, ich bin Pole. Fuer deine Opa Polnische Schweine". Niemiec spojrzał w drugą stronę i pospiesznie się oddalił.

zaloguj się by móc komentować

sannis @Starybelf
13 września 2017 23:17

Wraz z Bratysławą jeden z moich odwlekanych celów podróży... Jako ciekawostkę podam, że w polskiej prasie prawicowej z czasów przed i po IWŚ miasto to było prześmiewczo nazywane Judapesztem. Jestem też ciekaw kuchni węgierskiej. Podobno dla Węgrów kuchnia polska jest niedosolona. Zakładając, że Węgrzy mieli do czynienia z kuchnią z południa Polski, potwierdzam. Nie mogę zrozumieć, jak można zjeść krakowski, niedosolony rosół. Myślę, że w moje wielkopolskie gusta mocno doprawionej kuchni  trafią wszelkie paprykarze idealnie. 

zaloguj się by móc komentować

waltornia @Starybelf
13 września 2017 23:19

Dorzuce swoją refleksję po mojej podróży do Budapesztu, dla której doskonałą ilustracja jest zalaczone zdjęcie.

Będzie o znakach w przestrzeni miasta, ich gradacji i polityce historycznej uprawianej za pomocą urbanistyki.

Wydawałoby się,  że skoro mamy do czynienia z budynkiem parlamentu, to pod kopuła-  dominanta tego obiektu - powinna byc sala obrad. Ale tam jest cos wazniejszego.

Kopuła przekrywa salę,  w której przechowywana jest i eksponowana korona św. Stefana.

A przepisy urbanistyczne - w obrębie starego Pesztu - zabraniają budowy obiektów przewyższających kopułę.

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @Starybelf
14 września 2017 17:11

Podróż na Węgry i odsłuchanie spotkania Pana Gabriela w Klubie Ronina chyba 28 sierpnia natchnęło mię pewną myślą. Mam nadzieję podzielić się nią w najbliższym wpisie.

Na razie zamek Vajdahunyad:Bajeczny....

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @chlor 12 września 2017 21:26
14 września 2017 17:19

Nie należy się bać! Bojaźń sprowadza lenistwo! Należy najpierw zmierzyć siły na zamiary, a potem planować wyjazd.

My z moją Połowicą najpierw zbadaliśmy możliwości turystyczne naszego Majzja (ma zespół Downa), potem nasze możliwości finansowe, potem obliczyliśmy co i za ile, potem sam zaplanowałem podróż.

No, a potem jazda!!!!!!

zaloguj się by móc komentować

Starybelf @sannis 13 września 2017 23:17
14 września 2017 17:36

Podobno dla Węgrów kuchnia polska jest niedosolona. Zakładając, że Węgrzy mieli do czynienia z kuchnią z południa Polski, potwierdzam. Nie mogę zrozumieć, jak można zjeść krakowski, niedosolony rosół. Myślę, że w moje wielkopolskie gusta mocno doprawionej kuchni  trafią wszelkie paprykarze idealnie. 

Nie wiem jak gaotują Małopolanie w swoich domach, ale gdy jestem w Krakowie, zawsze odwiedzam bar restauracyjny "Jagienka" na Placu Matejki 3. Kuchnia polska, małopolska, a jednak wspaniała.

http://www.jagienkakrakow.com/pl

Podobnie w Pradze (czeskiej):

http://www.nahradcanske.cz/

zaloguj się by móc komentować

Paris @Starybelf
14 września 2017 23:14

Super notka...

... mnie sie nie udalo jeszcze byc w Budapeszcie... raz tylko przejezdzalam pociagiem przez Wegry do Warny. Kiedy jeszcze pracowalam w "Polexpo" mialam jechac z jedna jeszcze kolezanka, taka Malgosia do Budapesztu na targi, ale jednej starszej kolezance zrobilo sie przykro... i wygryzla mnie z tego wyjazdu...

... ale, jak to mowia - co sie odwlecze to nie uciecze... byc moze wybiore sie do Budapesztu z moja slowacka kolezanka Marika, ktora juz w pazdzierniku wraca na stale z Wiednia na Slowacje... wiem, ze ona ma szwagra Wegra, bardzo fajny gosc, pochodzi gdzies spod Budapesztu, a teraz z Jana siostra Mariki mieszkaja w Prywidzy na Slowacji... jeszcze z 7 lat temu zapraszal mnie do odwiedzenia Budapesztu... podziekowalam i smialam sie, ze to raczej bedzie niemozliwe... a teraz jak Marika wroci na Slowacje, a ja do Polski - to taki maly turystyczny wypad moze byc jak najbardziej realny... bo od niej z Prywidzy do Budapesztu to rzut beretem... a z Warszawy do Prywidzy tez droga dobra...

... wiec kto wie... a bardzo mi sie marzy zobaczyc Budapeszt... a ten zamek naprawde bajkowy !!!

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować